Ludzie, czego Wy chcecie od tego filmu? Dlaczego użytkownicy największych serwisów filmowych w Polsce tak słabo oceniają „Miasto 44”? Osobiście tego po prostu nie rozumiem. Obejrzałem film i z czystym sumieniem wystawiłbym naszej rodzimej produkcji mocną siódemkę. Jednak nie dawno zwiedzałem Warszawę w tym między innymi Muzeum Powstania Warszawskiego, dzięki czemu poznałem nowe fakty i historie jakich nie znałem wcześniej, poruszyło mnie to, zatem ostatecznie „Miasto 44” to dla mnie produkcja, którą oceniam na 8/10.
Tak sobie myślę, co teraz będzie, gdy pomnik Józefa Piłsudskiego w Toruniu nie przedstawia Daniela Olbrychskiego w stroju legionisty? Czy gimnazjaliści będą wiedzieć, że Józef Piłsudski, ten na Placu Mariana Rapackiego, to właśnie ten Piłsudski, prawdziwy, najprawdziwszy? Nadeszła wiekopomna chwila, kiedy pomniki historycznych postaci przekuwać będziemy na ich filmowe adaptacje, a wszystko przez pierwszy polski film w 3D a mianowicie 1920 Bitwa warszawska.
„Kapitan Corelli” piękny melodramat wojenny z 2001 roku, którego tematem przewodnim jest miłość. Akcja filmu rozgrywa się w malowniczej Grecji, a dokładniej na jednej z przecudnych wysp- okraszonych zielenią we wszelkich jej odcieniach, otoczonych wodą krystalicznie czystą, błękitną, modrą i Bóg raczy wiedzieć w jakim jeszcze odcieniu mieniącą się w promieniach słońca. Wielkim atutem filmu jest przedstawienie generacji młodych- z ich marzeniami, pragnieniami, emocjami; jak i pokolenia ich rodziców- zdania przez nich wypowiadane są głęboko mądre mądrością bagażu lat doświadczeń.
W życiu najważniejsza jest przyjaźń. To ona kształtuje charakter człowieka, wzbogaca jego życie. Dla prawdziwego przyjaciela ludzie są w stanie zrobić naprawdę dużo. Główni bohaterowie filmu Chłopiec w pasiastej piżamie w reżyserii Marka Hermana wiedzą o tym najlepiej. Film ten jest piękną opowieścią o przyjaźni dzieci, które nie oceniają człowieka po wyglądzie, ale sięgają do jego duszy.
Rzadko się zdarza, aby adaptacja filmowa była wierna książkowemu oryginałowi. Tak jest w przypadku filmu „Tylko dla orłów” z 1968r. opartego na bestselerowej powieści A. MacLeana o tym samym tytule.
Film opowiada fikcyjną historię rozgrywającą się podczas Drugiej Wojny Światowej. Grupa angielskich spadochroniarzy, ma za zadanie odbić z rąk niemieckich amerykańskiego generała, który dostał się do niewoli po katastrofie samolotu. Został on osadzony w siedzibie niemieckiego wywiadu, w zamku Schloss Adler, do którego można się dostać tylko jedną drogą - kolejką liniową.
John Rambo to bez wątpienia kultowa postać. Można za nią nie przepadać, można być wobec niej obojętnym, ale należy przyznać rację, że na stałe odcisnęła swoje piętno w historii kina akcji. Minęło 23 lata od momentu gdy poprzednia część charyzmatycznego bohatera Johna Rambo zawitała na ekrany kin. Ostatnim razem, czyli w 1988 roku John Rambo walczył w Afganistanie przeciwko Rosjanom, w produkcji pod tytułem "Rambo III". Czy jest powód, aby dziś cieszyć z tego, że seria nie pozostała trylogią i możemy oglądać kolejną część przygód Johna w kinach?
11.09.2007 roku – to data premiery filmu na terenie USA. Zapewne nie był to przypadek, iż film o wojnie w Iraku został wyemitowany w kolejną rocznicę ataku terrorystów na wieżowiec World Trade Center. Co reżyser Nick Broomfield chciał widzom za pomocą tej daty przekazać? Może po prostu wybrał doskonały sposób na reklamę swojego filmu? Ostatecznie dopiął swego i dokładnie w kolejną rocznicę film ujrzał światło dzienne. A dziś niestety mało kto o nim pamięta, więc już na wstępie informuję, że jeśli nie widzieliśmy "Bitwy o Irak" - polecam.
Jakiś czas po seansie najnowszego „dziecka” Feliksa Falka długo się zastanawiałem nad tym jak silnie człowiek musi „naginać” swoją osobowość w dobie tak niewyobrażalnie trudnych czasów jakimi była II woja światowa, żeby przetrwać w zgodzie z innymi a przede wszystkim w zgodzie z samym sobą. Oczywiście wejście w skórę tytułowej bohaterki Joanny może okazać się karkołomnym wyzwaniem bo to co obserwujemy na ekranie to właśnie odwieczna walka między tym co powinniśmy zrobić a tym co nam się wydaje że zrobić musimy.
Nie wiecie może jak są kajdanki po angielsku? Nie? Ja też nie mam pojęcia. Po oglądnięciu tego filmu zastanawiałem się dlaczego ludzie wydali mu tak słabą opinię. Teraz już doskonale wiem o co chodzi. "To nie jest kolejny film dla Mass" – taki powinien być podpis na bilbordach. Wtedy film z pewnością otrzymałby oceny wyższe a tak… Tak, okazało się że połowa sali oczekiwała kolejnej części "Rambo", a nazwisko „Skolimowski” kojarzyli tylko z plakatu na którym widnieją amerykańscy żołnierze.
Ten film to świetne zobrazowanie tego jak mało różni nas od „tych złych”. Od tzw. terrorystów. Wojna w Iraku, wszystko poszło o ropę i amerykanie potrzebowali tylko jednego pretekstu żeby zaatakować Irak. Ale miałem pisać o filmie.
Film ten wywołał we mnie fale różnych refleksji i jeszcze przez parę dni po obejrzeniu go, kiedy tylko miałam chwilę na zatopienie się w swoich własnych myślach, myślałam właśnie o "La vita e bella". Pierwsza, którą podzielę się z Wami brzmi: TO DZIEŁO TRZEBA ZOBACZYĆ.
„Ta historia jest prosta ale trudna do opowiedzenia” usłyszymy na początku filmu. Według mnie jest zupełnie odwrotnie. To trudna historia, opowiadająca dramat holokaustu, który dotknął pewną włoską rodzinę, opowiedziana w prosty i chwytający za serce sposób.
Amerykanie. Naród bohaterów. Potrafią negocjować z UFO, wiedzą jak zniszczyć wampiry, mają najlepszą broń, najlepszych naukowców...wszystko mają najlepsze. Taki obraz Amerykanów kreują filmy produkowane w Hollywood. Mimo takiego zachwytu nad potencjałem narodu amerykańskiego, powstał film, który pokazuje, iż nie wszystko co robią Amerykanie jest słuszne i najlepsze.
Akcja filmu rozgrywa się w Bagdadzie w 2003 roku. Roy Miller (w tej roli przystojny Matt Damon;)), oficer amerykańskiej armii wykonuje zadanie, którego celem jest odnalezienie broni masowego rażenia.
Muszę poinformować, iż Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej (Academy of Motion Picture Arts and Sciences), czyli instytucja, która przyznaje coroczne nagrody nazywane powszechnie Oscarami, schodzi na psy.
Film "The Hurt Locker. W pułapce wojny" dostał aż sześć Oscarów w kategoriach:
a) najlepszy film (???!!)
b) najlepszy reżyser (???)
c) najlepszy scenariusz oryginalny (?)
d) najlepszy montaż (??)
e) najlepszy dźwięk (???)
f) najlepszy montaż dźwięku (???)
A szczerze powiedziawszy to nie do końca jestem jestem pewien czy zasłużył na 1/3 z tych statuetek.
Okres wakacyjny sprawia, że człowiek wpada w stan rozleniwienia, w którym większy wysiłek intelektualny czy fizyczny jest grubo nie wskazany. Niestety nie każdy ma okazję odpocząć na swój wymarzony sposób. Zazwyczaj nasz urlopowy czas, za sprawą wielu czynników, zostaje skrócony do minimum. Takim właśnie osobom pozostaje wykorzystywać dobrodziejstwa najbliższego otoczenia. Wiadomo, że nic nie zastąpi solidnego odpoczynku, jednak jakoś trzeba sobie radzić. Ja, zważywszy na obecny kryzys, odpuściłem sobie tegoroczne wojaże, a wolny czas poświęciłem bogatemu repertuarowi filmowemu, w szczególności proponowanemu na DVD. Jednym z nich jest, wywołujący w Polsce spore kontrowersje, amerykański dramat wojenny „Opór” (dystrybutor Monolith Video).