"Przed wschodem słońca"... czyli o niezwykłym spotkaniu dwojga zwykłych ludzi.
Pociąg do Wiednia. Studentka Celine, zirytowana głośną kłótnią małżeństwa obok siebie, przesiada się pare miejsc dalej. Tam siedzi chłopak – Jesse, („tak właściwie James, ale wszyscy mówią mi Jesse”). Rozpoczynają rozmowę, która będzie się toczyć w pociągu, a niedługo potem na ulicach Wiednia, przez całą noc...
„Aurora” - film reż. Cristi Puiu z 2010 roku. Film trwa trzy godziny. Jest linearnym zapisem jednego czy dwóch dni z życia czterdziestodwuletniego człowieka. Nie wiemy o nim nic. Nie ma żadnego zabiegu wprowadzającego nas w wydarzenia. Nie ma na początku retrospekcji która wraz z dalszym biegiem akcji pozwoli w lot zrozumieć intencje twórcy. Nie ma praktycznie muzyki, która stopniowałaby napięcie i wskazywała iż za chwilę coś się wydarzy. Nie ma w końcu bogatej warstwy słownej, która jest ważną częścią obrazu. Swym tempem film kojarzy mi się z „Między słowami”Sofii Coppoli. W jej filmie dialogi głównych bohaterów wprowadzają nas w kino filozoficzne. Kino słowa.