Piękno życia polega na jego nieprzewidywalności. Można planować i udawać, że trzymamy wszystkie sprawy w garści, ale w odpowiednim momencie los i tak przyjdzie po swoje. I właśnie o tym tragicznym napięciu opowiada Roser Aguilar w swoim pełnometrażowym debiucie.
Farmer Evans tonie w długach, ma problemy z rodziną i za wszelką cenę stara się nie ugiąć pod ciężarem losu. Jest świadkiem napadu na dyliżans banku, podczas którego spotyka słynnego Bena Wade'a. Wade, będąc poszukiwanym złodziejem i mordercą, zostaje złapany. Ma być eskortowany na pociąg o 15.10 do Yumy. Evans, zmuszony swoją sytuacją finansową i rodzinną, zgłasza się na ochotnika do pilnowania bandyty. W zamian ma otrzymać 200 dolarów.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych i na początku następnej dekady w polskim kinie królowały gangsterskie komedie: Kiler, Chłopaki nie płaczą, Poranek kojota. Potem przyszła kolej na komedie romantyczne, a gangsterzy trochę spadli z piedestału. Jednakże w 2007 roku udało się wyprodukować obraz, który trafił do kin, a mający na celu ukazanie kulisy mafii pruszkowskiej. Efekty można podziwiać w filmie Świadek koronny. Niestety, mimo że hasła reklamowe obwieszczają, iż opowiedziana historia została zainspirowana faktami, to właśnie najbardziej brak temu obrazowi autentyczności.
"W dolinie Elah" ("In the Valley of Elah") to kolejny film poruszający bardzo delikatny temat, jakim jest wojna w Iraku. Reżyser i zarazem scenarzysta tej produkcji to znakomity Paul Haggis, odpowiadający wcześniej za scenariusze do takich filmów jak "Sztandar Chwały" ("Flags of Our Fathers"), "Listy z Iwo Jimy" ("Letters from Iwo Jima") czy "Miasto Gniewu" ("Crash"). Jak widać facet zna się na swojej robocie, a tematyka wojenna nie jest mu obca. Nie zdziwił mnie zatem fakt, że "W Dolinie Elah" dostał nominację do Oscara w 2008 roku w kategorii "najlepszy aktor pierwszoplanowy".
Czy kojarzycie film belgijsko-holendersko-niemiecki nakręcony w 1997 roku, pod tytułem "Pukając do nieba bram" ("Knockin' On Heaven's Door")? Film na którym zwyczajnie i bez żadnej hańby można się rozpłakać, oglądając ten dramatyczny koniec przy akompaniamencie piosenki w wykonaniu Boba Dylana – "Knockin on heavens door"? Kojarzycie może te świetnie zagrane role, w które wcielili się przebojowy Til Schweiger oraz ciamajdowaty Jan Josef Liefers? Jeżeli wiecie o czym mówię, to na pewno przyznacie mi rację, że produkcja ta zasługuje na miano filmu bardzo dobrego, a dla mnie nawet fenomenalnego i moralizatorskiego.
11.09.2007 roku – to data premiery filmu na terenie USA. Zapewne nie był to przypadek, iż film o wojnie w Iraku został wyemitowany w kolejną rocznicę ataku terrorystów na wieżowiec World Trade Center. Co reżyser Nick Broomfield chciał widzom za pomocą tej daty przekazać? Może po prostu wybrał doskonały sposób na reklamę swojego filmu? Ostatecznie dopiął swego i dokładnie w kolejną rocznicę film ujrzał światło dzienne. A dziś niestety mało kto o nim pamięta, więc już na wstępie informuję, że jeśli nie widzieliśmy "Bitwy o Irak" - polecam.
Film nie nowy, sprzed kilku lat ale nie tyle umknął moje uwadze co po prostu nie miałem jakoś czasu czy okazji do niego zajrzeć. Jako zagorzały fan Wspaniałej Czwórki wiedziałem, że muszę go zaliczyć ale z filmów „beatlesowskich” obejrzałem najnowszy „Nowhere Man”, fabularyzowaną biografię Lennona.
„Across The Universe” to niejako musical z fabułą bardziej lub mniej oparta na tekstach muzyki The Beatles. I romans,także film obyczajowy, dokument epoki dzieci-kwiatów (Flowers Power). Mimo udziału w nim aktora, którego bardzo lubię, taka pewna wersja z urody Davida Beckhama, od którego pachnie już na odległość Angolem – tj. Jima Sturgessa a nawet w epizodzie Bono z U2 film nudzi.
Pisząc ostatnio recenzje do "naszego" portalu recenzowałem film Kevina Costnera "The New Daughter", jeden z ostatnich bo z 2010 roku. Podoba mi się nasz portal "Hitosfera", obok "Filmwebu" ma szansę stać się jednym z najczęściej odwiedzanych portali dla takich kinomanów jak ja. I tak pisząc o filmie Costnera z 2007 roku "Mr.Brooks" mógłbym początek spokojnie skopiować z mojej poprzedniej - wymienionej recenzji.
Czemu Costner, wszak kiedyś 1 Liga Hollywood ale i aktor nadal o przyciągającym uwagę nazwisku, gra w takich filmach, czy nie jest czas by zmienić agenta lub przestać samemu dowierzać sobie w doborze scenariuszy.
Są czasem takie filmy, które pozornie nieatrakcyjne nie pozwalają Ci oderwać się od ekranu. Nie zwróciłbym uwagi na ten film, nie przepadam za biografiami ale interesują mnie wszystkie projekty Seana Penna (i ten facet był mężem Madonny?).
Film oparty na faktach, biografia „dziwnego” studenta (bo który młody chłopak rezygnuje z fajne bryczki jaką mu chce sprezentować ojciec, buntuje się bo odkrywa sekrety rodzinne jakich miliony w dzisiejszym świecie?) który wyrusza w podróż życia. Piękne obrazy pokazujące zwyczajne Stany Zjednoczone, Góry Skaliste, bajeczna Alaska.
Paranormal Activity można śmiało uznać za miejską wersję Blair Witch Project. Filmy te upodabnia do siebie nie tylko fakt, iż przedstawiają tragiczne losy ludzi, którzy wkraczają na teren działań tajemniczych istot. I w jednym i drugim przypadku bohaterowie próbują udokumentować istnienie sił nadprzyrodzonych, nękających i burzących ludzki spokój. Co więcej, robią to oczywiście przy pomocy amatorskiej kamery, podchodząc początkowo do zjawisk z należytym dystansem, reprezentując tym samym potencjalnego sceptycznego widza.