Piękno życia polega na jego nieprzewidywalności. Można planować i udawać, że trzymamy wszystkie sprawy w garści, ale w odpowiednim momencie los i tak przyjdzie po swoje. I właśnie o tym tragicznym napięciu opowiada Roser Aguilar w swoim pełnometrażowym debiucie.
Podobno więź łącząca bliźnięta jest bardzo silna. Tak silna, że kiedy jedno umiera drugie to odczuwa. I tak samo jest w przypadku bohaterki hiszpańskiego filmu „Oczy Julii”. Ale po kolei.
Niedawno zdarzyło mi się obejrzeć bardzo interesujący film [Rec] 2. Jest on inny niż filmy, które do tej pory widziałam. Jest interesujący, ponieważ wykorzystano w nim sposób kręcenia kamerą z tak zwanej „ręki”. To znaczy widz widzi tylko to co operator kamery i dlatego może poczuć się tak jakby naprawdę tam był i brał udział w rozgrywających się wydarzeniach.
Hiszpańska produkcja, która właśnie tym (jak się później okazało – atutem), że jest hiszpańska nie przyciągnęła mojej uwagi. Jednak chęć oglądnięcia czegoś innego niż tanie komedie, przebiła wszystkie negatywne argumenty. Od niedawna dobre kino staje się dla mnie czymś bez czego nie umiem się obyć. Co mam na myśli mówiąc dobre? Przede wszystkim trzymanie w napięciu, niepewność narastająca z każdą minutą oraz pochłanianie przekazywanego obrazu jednym tchem.
Od dawna nie mogłam znaleźć czasu na jakikolwiek film. Mój wybór, który padł na „Sekret jej oczu” jest wręcz idealny, bo produkcja swoim całokształtem przemawia za tym, by zasiąść w fotelu i poświęcić te 2h swojego czasu.
Pogrzebany – jest to kino bardzo ambitne. Którego jest ostatnimi czasy coraz więcej. Kto by się spodziewał że w czasach dźwięku przestrzennego, filmów w Full HD, 3D i efektów specjalnych, będzie zapotrzebowanie intelektualne na tak ambitne filmy, bynajmniej nie dla mass.
To nie jest film dla ludzi z klaustrofobią. Kurcze, kiedy w ostatniej chwili kupiłem bilet na ten film myślałem że będzie to coś w stylu piły. Nie oczekiwałem po tym filmie zbyt wiele. Myślałem że akcja będzie przeplatana pewnego rodzaju suspensami lub chociaż jakimiś przerywnikami z życia bohatera. Nic z tych rzeczy.
Rzadko możemy zobaczyć coś w kinie co zostanie w naszej świadomości przez dłuższą chwilę. Rzadko możemy zobaczyć film, który zmusi nas do myśleniem co posiadamy i w jakiej sytuacji obecnie się znajdujemy. Arcydziełem, bo tak mogę nazwać ten film był "Cela 211", który to miałam zaszczyt oglądać. Nie jest to film łatwy i przyjemny w odbiorze. Jest to film agresywny, wulgarny, jest to film, który nie pokazuje kolorowego życia przepełnionego samymi przyjemnościami. Jest to kawał dobrego mocnego i przejmującego kina.
Amerykanie. Naród bohaterów. Potrafią negocjować z UFO, wiedzą jak zniszczyć wampiry, mają najlepszą broń, najlepszych naukowców...wszystko mają najlepsze. Taki obraz Amerykanów kreują filmy produkowane w Hollywood. Mimo takiego zachwytu nad potencjałem narodu amerykańskiego, powstał film, który pokazuje, iż nie wszystko co robią Amerykanie jest słuszne i najlepsze.
Akcja filmu rozgrywa się w Bagdadzie w 2003 roku. Roy Miller (w tej roli przystojny Matt Damon;)), oficer amerykańskiej armii wykonuje zadanie, którego celem jest odnalezienie broni masowego rażenia.
Specem od horrorów nigdy nie byłem i zapewne już nie będę. Jest to dla mnie gatunek, który w znacznej części opiera się na powtarzaniu tych samych scenariuszy. Ostatnie lata tego gatunku to po prostu płycizna fabularna na poziomie Rowu Mariańskiego. Zazwyczaj flaki, krew, flaki, tasaki, flaki, piły, flaki, noże i przeróżne techniki ciosania, cięcia, krojenia, kłucia ciała człowieka jakie można sobie tylko wyobrazić by ujrzeć w pełnej okazałości...flaki. Czy to jest straszne? Nie, to jest odrażające, odpychające i niesmaczne. Takie są głównie obecne horrory i na szczęście póki co udaje mi się ich unikać. Uff...
Czy zastanawialiście się kiedyś czym jest chrześcijaństwo, czy prawdy które wyznajemy są słuszne, czy zasady których przestrzegamy są godne naśladowania. Już od maleńkości uczymy się jak powstała nasza religia , ile to krzywd i cierpień doznali pierwsi chrześcijanie w obronie naszej wiary. Wszystkie dzieła literackie ukazują wiecznie prześladowanych wyznawców Jezusa często bezradnych i bezbronnych w swoim cierpieniu. Moje wyobrażenie o tamtych czasach było ukształtowane na tych właśnie książkach, natomiast film Agora zmienił w pewnym stopniu mój światopogląd.
Woody Allen należy do tej grupy reżyserów, których albo się kocha albo nienawidzi. Większość ludzi po prostu go nie rozumie... Ma on na tyle specyficzny sposób wyrazu, że dla wielu jest poza zasięgiem. Fani kina akcji nie odnajdą w jego produkcjach nic ciekawego i prędzej zasną niż dotrwają do końcowych napisów. Biorąc pod uwagę, że najnowsza produkcja stylistycznie nie odbiega od wcześniejszych dzieł tego wybitnego reżysera, scenarzysty i aktora zarazem, polecić ją można jedynie fanom tego typu kina.
?Vicky Cristina Barcelona? bo o tym filmie mowa miał swoją światową premierę 17-go maja 2008 roku.