Kolejna głupkowata, amerykańska komedia. Ta jednak ma pewien rozmach, ponieważ scenariusz kręci się wokół muzyki i koncertów zespołu rockowego, więc nie jest tak totalnie bezpłciowo. Czasem jest żenująco, czasem zabawnie, więc nie zaliczę "The Rocker" do totalnego dna, kilka scen może widza naprawdę rozbawić. Fani muzyki rockowej będą odrobinę więcej zadowoleni, ale naprawdę tylko odrobinę. A o czym opowiada "The Rocker"?
Fabuła filmu jest prosta jak drogi w Niemczech. Fajtłapowaty perkusista rockowy po 20 latach ma zamiar wrócić na scenę rockową. Wcześniej niestety mu się nie udało, ponieważ został zdradzony przez swoich kolegów z zespołu. Dziś otrzymuje kolejną szansę i dostaje się do młodzieżowego zespołu, który w szybkim tempie zyskuje popularność w USA. Robert "Fish" Fishman, Matt, Amelia i Sticks ruszają w podróż swojego życia - w trasę koncertową. Podczas tej wyprawy usłyszymy kilka kawałków rockowych, zobaczymy koncerty, zwariowane pomysły głównego bohatera oraz kilka moralizatorskich dialogów. Tak,tak, bo pomimo ogólnie panującej głupoty, dostaniemy też kilka złotych myśli i pouczeń. Główna morał dotyczy spraw dotyczy niezałatwionych spraw z przeszłości, które powinno się zostawiać z tyłu, bo zawsze może nadarzyć się lepsza okazja.
"The Rocker" to nie produkcja do polecania, nie nadaje się też do wyrażenia opinii i zaciętych wymian poglądów. Po prostu jak ktoś będzie miał okazję oglądać, to niech ogląda, powinien się dobrze bawić. A jak pominiemy ten tytuł to absolutnie nic się nie stanie, nic szczególnego nie stracimy. Za tydzień czy dwa będzie już kilka podobnych filmów.
OCENA: 5/10
Zdjęcie: Wikipedia
Dodaj nową odpowiedź