Róża - piękny kwiat, szlachetny. Gdybym miał wymyślić charakter tej rośliny, na pewno byłaby to chłodna uwodzicielka z pazurem. W taki sam sposób nastawiłem się na "Różę" Wojciecha Smarzowskiego. Pomyliłem się bardzo mocno...
Początek filmu to czas dla widza, to moment na zapoznanie z klimatem obrazu. Klimatem, który nie jest ani łatwy ani przyjemny. Nie towarzyszy temu żadna muzyka, tylko przenikliwa cisza. Później stopniowo pojawiają się okropne dźwięki, to szloch i krzyki mordowanych na wojnie ludzi. Tak samo jest przez cały film. Jeśli już pojawi się jakaś melodia to są to raczej pierwotne, surowe dźwięki, które budują atmosferę wielkiego niepokoju.
Przenosimy się w powojenne czasy. Jak zwykle ukazywane w kinematografii w odcieniach szarości. Jednak szarość w "Róży" jest zupełnie inna - ta przeszywa na wskroś. Nawet zieleń, nie jest zielona, tylko przygaszona i stłamszona. Tytułowa bohaterka (w tej roli Agata Kulesza) wiedzie z pozoru spokojne życie na mazurskiej wsi. Ma tylko córkę, mąż zginął na wojnie. Dowiaduje się o tym od Tadeusza (Marcin Dorociński), polskiego żołnierza, który specjalnie przebył szmat drogi żeby się z nią spotkać.
Nawiązuje się między nimi nić porozumienia, później głęboka przyjaźń. To nietypowa więź, która, jeśli nazwać ją miłością, okazuje się być uczuciem bez podtekstów i oczekiwań, pełną oddania, trudną i nabitą kolcami. Najbardziej widoczne jest to w scenach, kiedy Tadeusz opiekuje się Różą. Pomaga jej w najtrudniejszych momentach, np. tuż po kolejnej z rzędu próbie brutalnego gwałtu, on traktuje tę zmęczoną i poniżoną kobietę, jak najdelikatniejszy kwiat.
"Róża" to polski dramat traktujący o realiach życia w okresie powojennym, ale nie mówiący o nich wprost. Ktoś, kto nie zna tego okresu w historii Polski, może nie do końca zrozumieć fabułę i tło. Bardzo ważną kwestią, jaką Smarzowski porusza w filmie są losy Mazur, ziem które w tamtych czasach były białą plamą na mapie Polski. Jednakże, to nie prawda historyczna była w "Róży" ważna, tylko prawda o człowieku i człowieczeństwie. To obraz o emocjach. Prawdziwych i okropnych, budzących się w nawet najmniej empatycznym człowieku i umierających w największym nawet wrażliwcu. Wszystko to przekazane w mistrzowski sposób przez aktorów i reżysera.
Oczywiście wspaniały duet Dorocińskiego i Kuleszy. Spodziewałem się, że to właśnie Dorociński będzie aktorskim diamentem tego filmu, okazuje się, że ten film należy w stu procentach do Agaty Kuleszy. Rola życia, której ja sam chyba nigdy nie zapomnę. Wielkie ukłony kieruję również w kierunku aktorów drugoplanowych, równie wspaniałych: Kinga Preis, Marian Dziędziel, Jacek Braciak i młodziutka, dobrze zapowiadająca się Malwina Buss.
Emocje, o których wspomniałem, przekazane są w większości gestem, mimiką, prawdziwym zachowaniem człowieka. Oszczędność w dialogach, w tym przypadku to wielki atut filmu. Takie właśnie jest kino Smarzowskiego. Bardzo realistyczne, naturalistyczne nawet, gdzie każdy gest, nawet ten najmniejszy, jest niezmiernie ważny.
Po obejrzeniu "Róży" zadałem sobie pytanie, dlaczego życie jest tak bardzo okrutne. Dlaczego wojna ludzi traktuje jak lalki całkowicie ich dehumanizując. Odpowiedzi nie znajdę chyba nigdzie. Znalazłem za to w "Róży" zdanie, które pozostawia malutką iskierkę w sercu. Nadzieja pozostaje w ludziach.
OCENA AUTORA: 10/10
Autor: Sebastian Misiuk
Zdjęcie: Monolith Films
Komentarze do filmu:
Dorociński zdecydowanie najlepszym męskim aktorem tego pokolenia.
Dodaj nową odpowiedź