Paragraf na bierność

Gatunek : obyczajowy
Rok produkcji : 2011
ocena
9.73
Paragraf na bierność

Natknąłem się ostatnio w sieci na ciekawy film prądu niezależnego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że obraz ten jako jeden z nielicznych pod względem układu semantycznego szczególnie w warstwie formalnej bije na głowę nie tylko obrazy swoich kolegów półprofesjonalistów, ale też profesjonalistów. Dlaczego? Bo forma, bez nadmiaru efektownych środków artystycznych i sztampowych rozwiązań idealnie odwzorowuje treść. Wewnętrznym więc moim nakazem jest próba zmierzenia się z analizą tego filmu. Oczywiście piszę o krótkometrażowy dokumencie „Paragraf na bierność” Agnieszki Opyt i Dominika Krawczyka.

Film - co by nie powiedzieć – o tematach odkrywczych, czy nawet interesujących nie mówi. Bohaterami filmu dokumentalnego jest… dwójka ludzi – pracownik i właściciel zakładu obróbki drewna. Jeden z nich czuje się w swojej pracy spełniony i szczęśliwy, zaś drugi cierpi męki życiowe codziennie wykonując te same czynności. Tyle o nich wiemy.

Twórcy obrazu w bardzo adekwatny do treści sposób skomponowali dzieło. Konfrontując dwie różne postawy światopoglądowe i systemy wartości posłużyli się kontrastem, który wyodrębnił i scharakteryzował każdego z bohaterów. Na ekranie naprzemiennie pojawia się raz właściciel, raz pracownik zakładu, opowiadając nam o swojej wizji świata i miejsca, w którym się znajdują.
Autorzy w szczególności wykorzystali słowo do budowania filmu i, co prawda, gdyby wyciąć obraz to… można by z filmu zrobić słuchowisko radiowe. Jeśli jednak ma się wiedzę, ile znaczeń zostało ukrytych tylko w obrazie, to na pewno odstąpi się od tego stanowiska. Wracając do słowa – warto zauważyć jak mądrze zostało użyte i naznaczone – pracownik permanentnie degraduje samego siebie w słowie i opiniach, które wypowiada, zaś twórczy właściciel zakładu metaforyzuje swoje wypowiedzi, nadając im powagi, potencjału i… artyzmu! Właśnie artyzmu – przedstawieni bohaterowie jasno zostali pokazani w opozycji twórca – odtwórca.

We wspomnianym wyżej specyficznym obrazie kryje się najwięcej znaczeń – symbolicznych, kolorystycznych, kompozycyjnych, montażowych etc…. Cała mnogość! I to jest ogromna wartość dzieła, które budowane z tak wielką świadomością języka filmowego jest rzadkim okazem. Zaczynając od początku.
Warto tutaj wyodrębnić już na początku dwa światy bohaterów - właściciela i pracownika (to dla lepszego uporządkowania analizy formalnej):

1. Świat pracownika jest ciemny, mroczny, bez światła, za to świat właściciela obfituje w jasne barwy i jest ciągle rozświetlony – mądre wykorzystanie kulturowej symboliki światła – dobra, mądrości, wiedzy.

2. Oczami kamery, a zatem widza i autorów, na pracowników patrzymy lekko z góry, cały czas widząc ich niezmienną, zmęczoną twarz. W tym przypadku twórcy z pewnością chcieli spłaszczyć i odjąć wartości pracownikom. Właściciel za to kadrowany jest w bardzo specyficzny sposób… mianowicie z tyłu! Kamerą bez przerwy kroczy za bohaterem i obserwuje jego działania. Być może denerwować będzie wielu ta perspektywa obserwacji bohatera, który notabene twarz pokazuje tylko raz w całym filmie, ale oczywiście jest ona uzasadniona. Wydaje się, że twórcy wybrali takie kadrowanie, aby podkreślić progresywność przestrzeni tego bohatera, ciągły ruch, brak statyczności i próbę wczucia się w rolę „ucznia” głównego bohatera - nadania mu niejako światopoglądowego przewodnictwa.

3. Zawsze w portretowaniu któregoś z pracowników pojawia się ciemna przegroda z prawej strony. Tu długo zastanawiałem się, czym może ona dla autorów być i kiedy początkowo odbierałem ja jako technikę sztafażu często używaną w kinie dokumentalnym, to dopiero później zrozumiałem, że to właśnie wspomniane wyżej słowo „przegroda” oddaje sens tego elementu w kadrze. Twórcy subiektywnie odgradzają się od bohatera negatywnego, spoglądając na niego przez pryzmat przedmiotu. Reifikują go, zachowując od niego określenie długi dystans. W przypadku bohatera pozytywnego jest odwrotnie – autorzy identyfikują się z bohaterem, kroczą tuż za nim.

4. Przy portretowaniu robotników wyróżnić można kolejną ciekawą cechę obrazu – głos człowieka spoza kadru jest zawsze jeden, a robotnicy… się zmieniają! Czy nie ma trafniejszego pokazania powszechności postawy prezentowanej przez pracowników? Głos jednego jest głosem wszystkich, głos wszystkich jest głosem jednego. Oczywiście bohater drugi sportretowany opozycyjnie.

5. Kompozycja elementów w kadrze również wiele mówi. Robotnicy są zawsze elementami przestrzeni; praca i rzeczywistość ich przytłacza, odcinając drogi ucieczki, wolności, możliwości. Inaczej pokazany właściciel zakładu.

6. Co ciekawe w Paragrafie na bierność nawet montażowi udało się nadać istotności; obraz pracowników jest niezmienny i stały jak ich praca – brak w nim cięć, ani nawet zmiany planów. Obraz jest ciągle taki sam (pewnie przez to dla niektórych nudny). W ujęciach z bohaterem pozytywnym twórcy często używają montażu pokazując jak heterogeniczny jest jego świat.

7. Przekrzywiony, rozedrgany obraz. Ciekawie wykorzystany środek filmowy do postawienia jasnej diagnozy, który z bohaterów jest „chory”, „skrzywiony”. Pracownicy pokazywani są właśnie w kadrze przekrzywionym, co odbiera światu prawidłowego i normalnego funkcjonowania. Właściciel zakładu utożsamiany z człowiekiem myślącym „zdrowo” pokazywany jest w kadrze prostym, ustabilizowanym.

8. Ostatnim odwołaniem do kulturowej semantyki jest opozycja strony prawej i lewej. Otóż bohaterowie kadrowani są zawsze tak samo; pracownicy ze strony lewej - utożsamianej ze złem, zaś właściciel ze strony prawej – identyfikowanej z dobrem i rozumem.

Poza tym w oczy rzuciła mi się jeszcze jedna cecha. Bezimienność bohaterów. Przywołuje to na myśl literackie powieści paraboliczne, w których postaci są tylko nośnikami pewnych wartości, typami postaw życiowych. Nie trudno doszukać się tu konkretnych odwołań i podobieństw – na myśl przychodzi pierwszorzędna proza F. Kafki Proces. W ten sposób ich dzieło stało się bardzo literackie, co mnie (tak, to już osobiste upodobanie – dwa lata filologii polskiej zrobiły swoje) bardzo ucieszyło.
Piękna symbolika wyłania się na końcu obrazu, tym samym go podsumowując. Obraz beznamiętnie tnącego drewno pracownika zamienia się w obraz psa za kratami, który zatraconym wzrokiem patrzy na wolną przestrzeń za kratami, po której krąży właściciel zakładu. Pracownik podsumowuje przy obrazie psa swoje wszystkie refleksje mówiąc: „To znaczy, że muszę żyć, muszę dalej się męczyć. Można powiedzieć, że tak jak przeciętny człowiek…”
I tu już dobitnie wyłania się Kafka i uderzająco podobna ostatnia scena z procesu – główny bohater podsumowuje swoją śmierć mówiąc: „Jak pies…”

Na dodatek, dla rozsmakowania kubków estetycznych, symbol pojawia się i w pierwszej scenie. Oto przedstawiony zostaje nam mur. W tle słyszymy głosy ludzi różnych narodowości. Rewelacyjny symbol społeczeństwa i jego indywidualnego, a jednak zlanego w całość układu. Ale, co się dzieje dalej. Doskonała uniwersalizacja problemu. Kamera zbliża się do muru, pokazując tylko dwie cegły – jedną dobrą, a drugą uszkodzoną. Wtedy przemieniają się one w głównych bohaterów dokumentu – oczywiście dobrą cegła jest właściciel zakładu, zaś uszkodzony jest pracownik. Pięknie…

Bardzo dobrze wykorzystany został również dźwięk do kreowania przestrzeni bohaterów. Podążając za bohaterem ze „zdrowym” światopoglądem w tle nie słyszymy huku maszyn, drącej się piły, czy stukania młotka, które w nadmiernej ilości przyprawiają o dreszcze i odrzucenie; jego działaniom towarzyszy cisza i spokój. Inaczej natomiast jest przy przewijających się przez obraz pracownikach – każdemu kolejnemu towarzyszy wrzask piły (bardzo ciekawie twórcy zadbali również o to, że zawsze wchodzimy w przestrzeń pracowników właśnie na odstraszającym cięciu piły) czy stukania młotka. To składa się również na to, ze słowa pracowników, są często zagłuszane – oczywiście świadomie…

W filmie nie drażni nawet jakość obrazu, która widać, że ma dużo do życzenia. Choć techniczne parametry dźwięku i obrazu nie przypominają tych z najwyższej półki – ani nawet tych średnich – to nie są one istotne. Twórcy umiejętnie przesunęli koncentracje widza właśnie z jakości obrazu na elementy składowe filmu, które rozsądnie uporządkowane wybaczają w/w błędy.
Film ucieka od schematów, więc dla niektórych film może się ciągnąć i dłużyć. I pewnie przez wiele osób film zostanie uznany za nudny. Choć trwa tylko 11 minut…

Lubię kino, które angażuje i intelektualnie pobudza, nie próbując tylko opisywać przy tym świata, ale na własny sposób go interpretować. Chciałbym, aby wielu twórców głównego nurtu zrobiło kilka kroków wstecz i przypomniało sobie czym jest sztuka, jakie są jej założenia, cele i dlaczego tak ucieka od epigonizmu. Chciałbym…
A reżyserom obrazu – Agnieszce Opyt i Dominikowi Krawczykowi – dziękuje i życzę dalszych sukcesów.

Film można zobaczyć pod tym adresem:
http://www.youtube.com/watch?v=o43IbL_YNHU&feature=plcp&context=C320de09UDOEgsToPDskJSaSdukTGq_YGm6GEQqs6Q

Autor recenzji: Igor Gdeczyk

Twoja ocena: Brak Średnia: 9.7

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.