Natknąłem się ostatnio w sieci na ciekawy film prądu niezależnego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że obraz ten jako jeden z nielicznych pod względem układu semantycznego szczególnie w warstwie formalnej bije na głowę nie tylko obrazy swoich kolegów półprofesjonalistów, ale też profesjonalistów. Dlaczego? Bo forma, bez nadmiaru efektownych środków artystycznych i sztampowych rozwiązań idealnie odwzorowuje treść. Wewnętrznym więc moim nakazem jest próba zmierzenia się z analizą tego filmu. Oczywiście piszę o krótkometrażowy dokumencie „Paragraf na bierność” Agnieszki Opyt i Dominika Krawczyka.
Film - co by nie powiedzieć – o tematach odkrywczych, czy nawet interesujących nie mówi. Bohaterami filmu dokumentalnego jest… dwójka ludzi – pracownik i właściciel zakładu obróbki drewna. Jeden z nich czuje się w swojej pracy spełniony i szczęśliwy, zaś drugi cierpi męki życiowe codziennie wykonując te same czynności. Tyle o nich wiemy.
Twórcy obrazu w bardzo adekwatny do treści sposób skomponowali dzieło. Konfrontując dwie różne postawy światopoglądowe i systemy wartości posłużyli się kontrastem, który wyodrębnił i scharakteryzował każdego z bohaterów. Na ekranie naprzemiennie pojawia się raz właściciel, raz pracownik zakładu, opowiadając nam o swojej wizji świata i miejsca, w którym się znajdują.
Autorzy w szczególności wykorzystali słowo do budowania filmu i, co prawda, gdyby wyciąć obraz to… można by z filmu zrobić słuchowisko radiowe. Jeśli jednak ma się wiedzę, ile znaczeń zostało ukrytych tylko w obrazie, to na pewno odstąpi się od tego stanowiska. Wracając do słowa – warto zauważyć jak mądrze zostało użyte i naznaczone – pracownik permanentnie degraduje samego siebie w słowie i opiniach, które wypowiada, zaś twórczy właściciel zakładu metaforyzuje swoje wypowiedzi, nadając im powagi, potencjału i… artyzmu! Właśnie artyzmu – przedstawieni bohaterowie jasno zostali pokazani w opozycji twórca – odtwórca.
We wspomnianym wyżej specyficznym obrazie kryje się najwięcej znaczeń – symbolicznych, kolorystycznych, kompozycyjnych, montażowych etc…. Cała mnogość! I to jest ogromna wartość dzieła, które budowane z tak wielką świadomością języka filmowego jest rzadkim okazem. Zaczynając od początku.
Warto tutaj wyodrębnić już na początku dwa światy bohaterów - właściciela i pracownika (to dla lepszego uporządkowania analizy formalnej):
1. Świat pracownika jest ciemny, mroczny, bez światła, za to świat właściciela obfituje w jasne barwy i jest ciągle rozświetlony – mądre wykorzystanie kulturowej symboliki światła – dobra, mądrości, wiedzy.
2. Oczami kamery, a zatem widza i autorów, na pracowników patrzymy lekko z góry, cały czas widząc ich niezmienną, zmęczoną twarz. W tym przypadku twórcy z pewnością chcieli spłaszczyć i odjąć wartości pracownikom. Właściciel za to kadrowany jest w bardzo specyficzny sposób… mianowicie z tyłu! Kamerą bez przerwy kroczy za bohaterem i obserwuje jego działania. Być może denerwować będzie wielu ta perspektywa obserwacji bohatera, który notabene twarz pokazuje tylko raz w całym filmie, ale oczywiście jest ona uzasadniona. Wydaje się, że twórcy wybrali takie kadrowanie, aby podkreślić progresywność przestrzeni tego bohatera, ciągły ruch, brak statyczności i próbę wczucia się w rolę „ucznia” głównego bohatera - nadania mu niejako światopoglądowego przewodnictwa.
3. Zawsze w portretowaniu któregoś z pracowników pojawia się ciemna przegroda z prawej strony. Tu długo zastanawiałem się, czym może ona dla autorów być i kiedy początkowo odbierałem ja jako technikę sztafażu często używaną w kinie dokumentalnym, to dopiero później zrozumiałem, że to właśnie wspomniane wyżej słowo „przegroda” oddaje sens tego elementu w kadrze. Twórcy subiektywnie odgradzają się od bohatera negatywnego, spoglądając na niego przez pryzmat przedmiotu. Reifikują go, zachowując od niego określenie długi dystans. W przypadku bohatera pozytywnego jest odwrotnie – autorzy identyfikują się z bohaterem, kroczą tuż za nim.
4. Przy portretowaniu robotników wyróżnić można kolejną ciekawą cechę obrazu – głos człowieka spoza kadru jest zawsze jeden, a robotnicy… się zmieniają! Czy nie ma trafniejszego pokazania powszechności postawy prezentowanej przez pracowników? Głos jednego jest głosem wszystkich, głos wszystkich jest głosem jednego. Oczywiście bohater drugi sportretowany opozycyjnie.
5. Kompozycja elementów w kadrze również wiele mówi. Robotnicy są zawsze elementami przestrzeni; praca i rzeczywistość ich przytłacza, odcinając drogi ucieczki, wolności, możliwości. Inaczej pokazany właściciel zakładu.
6. Co ciekawe w Paragrafie na bierność nawet montażowi udało się nadać istotności; obraz pracowników jest niezmienny i stały jak ich praca – brak w nim cięć, ani nawet zmiany planów. Obraz jest ciągle taki sam (pewnie przez to dla niektórych nudny). W ujęciach z bohaterem pozytywnym twórcy często używają montażu pokazując jak heterogeniczny jest jego świat.
7. Przekrzywiony, rozedrgany obraz. Ciekawie wykorzystany środek filmowy do postawienia jasnej diagnozy, który z bohaterów jest „chory”, „skrzywiony”. Pracownicy pokazywani są właśnie w kadrze przekrzywionym, co odbiera światu prawidłowego i normalnego funkcjonowania. Właściciel zakładu utożsamiany z człowiekiem myślącym „zdrowo” pokazywany jest w kadrze prostym, ustabilizowanym.
8. Ostatnim odwołaniem do kulturowej semantyki jest opozycja strony prawej i lewej. Otóż bohaterowie kadrowani są zawsze tak samo; pracownicy ze strony lewej - utożsamianej ze złem, zaś właściciel ze strony prawej – identyfikowanej z dobrem i rozumem.
Poza tym w oczy rzuciła mi się jeszcze jedna cecha. Bezimienność bohaterów. Przywołuje to na myśl literackie powieści paraboliczne, w których postaci są tylko nośnikami pewnych wartości, typami postaw życiowych. Nie trudno doszukać się tu konkretnych odwołań i podobieństw – na myśl przychodzi pierwszorzędna proza F. Kafki Proces. W ten sposób ich dzieło stało się bardzo literackie, co mnie (tak, to już osobiste upodobanie – dwa lata filologii polskiej zrobiły swoje) bardzo ucieszyło.
Piękna symbolika wyłania się na końcu obrazu, tym samym go podsumowując. Obraz beznamiętnie tnącego drewno pracownika zamienia się w obraz psa za kratami, który zatraconym wzrokiem patrzy na wolną przestrzeń za kratami, po której krąży właściciel zakładu. Pracownik podsumowuje przy obrazie psa swoje wszystkie refleksje mówiąc: „To znaczy, że muszę żyć, muszę dalej się męczyć. Można powiedzieć, że tak jak przeciętny człowiek…”
I tu już dobitnie wyłania się Kafka i uderzająco podobna ostatnia scena z procesu – główny bohater podsumowuje swoją śmierć mówiąc: „Jak pies…”
Na dodatek, dla rozsmakowania kubków estetycznych, symbol pojawia się i w pierwszej scenie. Oto przedstawiony zostaje nam mur. W tle słyszymy głosy ludzi różnych narodowości. Rewelacyjny symbol społeczeństwa i jego indywidualnego, a jednak zlanego w całość układu. Ale, co się dzieje dalej. Doskonała uniwersalizacja problemu. Kamera zbliża się do muru, pokazując tylko dwie cegły – jedną dobrą, a drugą uszkodzoną. Wtedy przemieniają się one w głównych bohaterów dokumentu – oczywiście dobrą cegła jest właściciel zakładu, zaś uszkodzony jest pracownik. Pięknie…
Bardzo dobrze wykorzystany został również dźwięk do kreowania przestrzeni bohaterów. Podążając za bohaterem ze „zdrowym” światopoglądem w tle nie słyszymy huku maszyn, drącej się piły, czy stukania młotka, które w nadmiernej ilości przyprawiają o dreszcze i odrzucenie; jego działaniom towarzyszy cisza i spokój. Inaczej natomiast jest przy przewijających się przez obraz pracownikach – każdemu kolejnemu towarzyszy wrzask piły (bardzo ciekawie twórcy zadbali również o to, że zawsze wchodzimy w przestrzeń pracowników właśnie na odstraszającym cięciu piły) czy stukania młotka. To składa się również na to, ze słowa pracowników, są często zagłuszane – oczywiście świadomie…
W filmie nie drażni nawet jakość obrazu, która widać, że ma dużo do życzenia. Choć techniczne parametry dźwięku i obrazu nie przypominają tych z najwyższej półki – ani nawet tych średnich – to nie są one istotne. Twórcy umiejętnie przesunęli koncentracje widza właśnie z jakości obrazu na elementy składowe filmu, które rozsądnie uporządkowane wybaczają w/w błędy.
Film ucieka od schematów, więc dla niektórych film może się ciągnąć i dłużyć. I pewnie przez wiele osób film zostanie uznany za nudny. Choć trwa tylko 11 minut…
Lubię kino, które angażuje i intelektualnie pobudza, nie próbując tylko opisywać przy tym świata, ale na własny sposób go interpretować. Chciałbym, aby wielu twórców głównego nurtu zrobiło kilka kroków wstecz i przypomniało sobie czym jest sztuka, jakie są jej założenia, cele i dlaczego tak ucieka od epigonizmu. Chciałbym…
A reżyserom obrazu – Agnieszce Opyt i Dominikowi Krawczykowi – dziękuje i życzę dalszych sukcesów.
Film można zobaczyć pod tym adresem:
http://www.youtube.com/watch?v=o43IbL_YNHU&feature=plcp&context=C320de09UDOEgsToPDskJSaSdukTGq_YGm6GEQqs6Q
Autor recenzji: Igor Gdeczyk
Dodaj nową odpowiedź