Złodziejski kodeks / Thick as Thieves

Złodziej z doświadczeniem (Morgan Freeman), rekrutuje młodszego od siebie złodzieja (Antonio Banderas) do wielkiej roboty - kradzieży drogocennych klejnotów. Owe klejnoty należą do rosyjskiej mafii, więc oczywiście nie jest łatwo. Ale cóż z tego, w końcu duet fachowców czyli młody duchem, energiczny Gabriel oraz rozsądny i inteligentny Ripley poradzą sobie w najtrudniejszych warunkach.

No właśnie... wszystko idzie tak prosto, że widz sam zastanawia się czy nie oskubać jakiegoś banku czy milionera. Niby skarbiec do którego udają się główni bohaterzy to szczyt techniki, ale jak już dochodzi do konfrontacji, to po prostu ogarnia nas śmiech. Wszelkie czujniki, alarmy, detektory, czytniki, szyfry stają się trywialne. Nie tego oczekujemy po tego typu filmach, chcemy widzieć rabunek na granicy fikcji i realizmu, a tutaj dostajemy tylko to pierwsze. Film skojarzy się z takim hitem jak "Osaczeni" (Sean Connery, Catherine Zeta-Jones), ale te skojarzenia wcale "Thick as Thieves" nie wyjdą na dobre, bo tak naprawdę porównywać nie ma po co. Kryminał z niego marny.

Dobry kryminał powinien zaskakiwać. A tutaj koniec filmu zaskoczył średnio. Już w połowie projekcji wiemy, że coś tu nie tak i ktoś kogoś wykiwa. Tak to często bywa z duetami w podobnych produkcjach, zatem tutaj dostajemy to samo. Wiele elementów zostało skopiowanych z wcześniejszych tytułów o podobnej tematyce. Plądrowanie sejfów mieliśmy już w setkach produkcji, więc w "Thick as Thives" szału nie ma. Zatem film oryginałem z pewnością nie jest.

Niestety, trzeba to powiedzieć głośno, iż Morgan Freeman trafia ostatnio do filmów średnich ("Wanted - Ścigani" , "Choć goni nas czas") . Banderas również ma pod górkę, ale on na tą chwilę, to jeszcze nie ta liga i o ile Antonia mi nie szkoda to Freemana jak najbardziej. Bo w tym tytule rola jego jakaś taka bez wyrazu, nie zapada na pewno w pamięci i dlatego właśnie ubolewam. Banderas za to gra jak zwykle. Reżyser Mimi Leder doskonale wiedział, że facet się sprawdzi w tej roli bo przecież nie można rolom Banderasa odmówić cwaniactwa, żywiołowości i uroku. A urok ma w sumie tutaj wiele do gadania, bowiem w filmie zobaczymy kilka scen erotycznych z udziałem bardzo atrakcyjnej Radhy Mitchell, która wcieliła się w rosjankę - Alex. Trzeba przyznać, że sceny z tą panią są bardzo elektryzujące i mile urozmaicają czas filmu.

Pomimo wyżej wymienionych bolączek, film ogląda się nie najgorzej. Czas szybko mija, nie ma niepotrzebnych dłużyzn, mimo oklepanych schematów, jesteśmy ciekawi jaki będzie finał. I zostawię już nawet w spokoju piosenkę "Nas nie dogoniat" zespołu Tatu, którą usłyszymy aż 2 razy. Udam też, że nie śmieszyły mnie rażące reklamy marki Apple (Ipody), udam i zapomnę wszystkie usterki bo ogólnie film choć dziełem nie jestem miał za zadanie bawić widza, a to jakoś mu się udało.

OCENA: 6/10

Twoja ocena: Brak Średnia: 5

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.