Oglądając kino wszelkiego gatunku widziałem już wiele. Jeszcze więcej widziałem, jeśli idzie o filmowy arsenał przedmiotów, którymi można zabić. Co może bardziej dziwić niż mordowanie wampirów ołówkiem („Od zmierzchu do świtu”) czy zarażaniu ludzi przysłowiową zupą z trupa ("Kostnica")? Po wczorajszym wieczorze z filmem już wiem. Bardziej dziwić może zombie krowa!
Przenosimy się do współczesnej Irlandii. Po filmie „Martwe mięso” nie wyobrażam jej sobie jako ostoi spokoju, z pięknymi krajobrazami, w których treści dominują pastwiska i krowy. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie (Connor McMahon) dał nam coś więcej niż film. Dał nam obraz dwóch tragedii: zwierzęcej i ludzkiej, dał też pytanie: jaka mała granica istnieje między dwoma gatunkami?