Możecie od razu mnie zbesztać i zarzucić oglądanie tanich, ogłupiających szmir, ale nic na to nie poradzę. Byłem, jestem i pewnie będę miłośnikiem serii gier Tekken (bo stąd właśnie pomysł na film). Moja przygoda z konsolami do gier zaczęła się właśnie od tego tytułu, gdy to dawno, dawno temu w miejscowości nadmorskiej Kołobrzeg stanął automat z Tekkenem właśnie. Będąc wtedy na wakacjach przepuszczałem tam wtedy masę żetonów za które to trzeba było uiścić oczywiście opłatę. Klimat salonowych potyczek, konkurowanie ramię w ramię z innymi zmaterializowanymi graczami, emocje temu towarzyszące, żywy tłum wlepiający gały z okrzykami "och" i "ach" nie wrócą już nigdy. Ale w pamięci te sceny i zapach salonowego potu :) wryły mi się na stałe, dlatego właśnie uważam się za fana serii Tekken, który na ten film czekał już bardzo długo. No i się doczekał.
Tekken to nazwa korporacji zarządzana przez ród Mishima. Rządzący korporacją wymyślili sobie turniej w którym uczestniczą zawodnicy z całego świata, reprezentując najróżniejsze style walki. Szczerze powiedziawszy w ciągu lat powstawania kolejnych części gry tak dokładnie poznałem historię wszystkich zawodników, że film nie mógł mnie zaskoczyć niczym. Ale z całą pewnością scenariusz przedstawiony w filmie nie jest ani trochę zajmujący. Jest po prostu sztampowy. W grach było znacznie ciekawiej.
Całą esencją w grze jest potyczka na śmierć i życie pomiędzy dwoma zawodnikami, tzw. mordobicie w 3D. I teraz rodzi się pytanie czy w ogóle ktokolwiek dałby radę zrobić z takiego tematu hit kinowy czy nawet coś przyzwoitego, średniaka takiego. Mieliśmy już podobne produkcje: Mortal Kombat, Street Fighter, Dragonball: Ewolucja, DOA: Dead or Alive. Co z nich wyszło? A czego się spodziewacie? O ile Mortal Kombat coś tam jeszcze sobą reprezentował to resztę można śmialutko wrzucić do wiadra po pomyjach i wlać do kratki ściekowej gdzie ich miejsce. Takie smrody powinny się trzymać razem. Ale, ale... co z Tekkenem? No więc...do kratki ściekowej i z nim!
Zawiodło wszystko. Miały być znane twarze, ale nikt nie poinformował, że znane wśród statystów filmów klasy B. Miały być świetne sceny walki, ale tutaj również nikt nie ostrzegł, że z poprzedniej dekady i to serialowej (naprawdę, wolę oglądać nowe produkcje podstarzałego Jackiego Chana, który prezentuje się znacznie lepiej i efektowniej). Miała być masa świetnie odwzorowanych postaci, a dostajemy ich raptem kilka (gdzie Paul, King, Jack, Lei???! "Gdzie oni są?" - Republika). A odwzorowanie kończy się na strojach i kolorze skóry. Bo systemy walki (prócz capoeiry ma się rozumieć) to ja w sumie nie wiem czym się różnią, okrzykami? Ścieżki dźwiękowe puszczają w takich momentach, że śmiech ogarnia. Dialogi to sam już nie wiem czy były gdziekolwiek spisane, czy aktorzy tworzyli je na poczekaniu. A budżet filmu to już w ogóle kpina i widać to bardzo wyraziście. Po prostu taniocha przez duże T.
Naprawdę nie chcę się pastwić nad tym filmem bo aż mi przykro i niewygodnie zarazem. Najgorsze co mogło spotkać twórców to właśnie zawieźć fanów serii, a udało im się to wykonać na całej linii (czyli coś jednak potrafią zrobić). I jestem przekonany, że nie znajdzie się nawet jeden gracz, który oceni film pozytywnie. Po prostu w to nie wierzę.
Nie polecam nikomu. Ani fanom Tekkena, ani graczom, ani miłośnikom sztuk walki, ani wszystkim pozostałym grupom, nacjom, społecznościom i wspólnotom. Zapomnijcie o Tekkenie bo to spora pomyłka.
Autor: Bartosz Studenny
OCENA: 3/10
Zdjęcie: Wikipedia
Komentarze do filmu:
Zrozumieć...hehe. Tzn czego nie zrozumiałem w tym gniocie? Ja chętnie podyskutuję nad tym potworkiem.
Znalazł się, super film tylko trzeba go zrozumieć a nie przedstawiać w recenzji swoje dzieciństwo.
Jak to jest możliwe że w grze fabuła jest fajna. A w filmie...
Rozumiem że gdyby (nie)sławny Uwe Boll był reżyserem to tak, ale w tym wypadku?
Jak to się stało? Style walki zaginęły w boju?! Ehh gwałt na licencji!
Dodaj nową odpowiedź