Kilka lat temu w Polsce doszło do niewyobrażalnego mordu jakiego dopuścili się na własnej matce jej dwaj synowie. Obcięli jej głowę i ukryli w szafie swojego pokoju w którym mieszkali jeszcze przez kilka dni. Z tą potworną historią zmierzył się Paweł Sala w swoim fabularnym debiucie „Matka Teresa od kotów” który już 17 września wchodzi na ekrany polskich kin.
Zasiadając w fotelu nie zdążyłem się w nim jeszcze dobrze usadowić a błyskawicznie wprowadzony zostałem w sensacyjną opowieść.
Od pewnego czasu coraz częściej i z coraz większą ciekawością obserwuję poczynania nowej fali polskich reżyserów młodego pokolenia. To co widzę napawa mnie optymizmem zwłaszcza, że tak jak dobrej polskiej muzyki tak i dobrego polskiego kina nigdy za wiele. I właśnie jednego i drugiego miałem okazję skosztować przy okazji nowej produkcji Jacka Borcucha „Wszystko co kocham”.
Postać ta znana jest szerokiej publiczności przede wszystkim jako aktor który wcielił się w rolę Stefana, jednego z dwóch głównych bohaterów wstrząsającego „Długu” Krzysztofa Krauzego. Od paru lat zaczyna zdobywać coraz to lepsze szlify na polu reżyserskim.