Stroiciel trzęsień ziemi

Gatunek : dramat / fantasy
Rok produkcji : 2005
08.06.2011
przez beatrix
ocena
8.00
The Piano Tuner of Earthquakes

Film magiczny/tragiczny = interesujący. Film ten był wyświetlany w trakcie X edycji festiwalu Era Nowe Horyzonty. Moją uwagę przyciągnął w pierwszej kolejności niebanalny tytuł. Krótki opis filmu, oraz zdjęcia zamieszczone na stronie festiwalu upewniły mnie w przekonaniu iż będzie interesujący.
Sam film jest stworzony poprzez odwołania do kilku dzieł. Cytując za Jakubem Mikurdą ze strony internetowej Nowych Horyzontów: „Film miał być pierwotnie adaptacją powieści Adolfa Bioy Casaresa Wynalazek Morela. Nie uzyskawszy praw do ekranizacji, Quayowie skomponowali scenariusz w oparciu o m.in. Locus Solus Raymonda Roussela, Tajemnicę zamku Karpaty Juliusza Verne’a i Przyszłą Ewę Auguste’a Villiers de L’Isle-Adama. Demoniczny doktor Droz (noszący nazwisko XVIII-wiecznego zegarmistrza i konstruktora ludzkich automatów, Pierre’a Jaquet-Droza) porywa śpiewaczkę operową Malvinę.”

Nadchodzi dzień w którym doktor zaprasza Felisberta - stroiciela fortepianów. Ten zaskoczony iż w posiadłości nie ma żadnego fortepianu wysłuchuje czego to doktor odeń oczekuje. Nim jednak do tego dojdzie Felisbert przypatruje się dziwnemu odrealnionemu miejscu. Zadaje pytania kobiecie która pełni tu jakby rolę gospodyni. Otrzymuje metaforyczne, wieloznaczne odpowiedzi. Widzi malowidło na ścianie budynku w którym ma pomieszkiwać. Widzi na nim studnię, ludzi. Obraz jest jakiś inny od zwykłych malowideł. Wszystko co widzi i czuje nasz stroiciel jest nie do ogarnięcia poprzez zdrowy rozsądek. W końcu dochodzi do spotkania z doktorem Drozem. Ów konstruktor siedmiu bardzo oryginalnych automatów oczekuje idealnego nastrojenia swych machin.

Felisbert ogląda każdą z nich. Każda jest jedyna w swoim rodzaju. Każda jakby żyje własnym życiem. Jest efemerydą śrubek, blachy, pasji swego mistrza – w końcu ludzkiego głosu, jak okaże się w końcowych scenach filmu. Z każdym dniem nasz bohater poznaje charakter osobliwych fortepianów, nabiera też przeświadczenia co do braku logiki w tym miejscu. Jest przekonany iż musi funkcjonować zdając się na własną intuicję. Poznaje porwaną Malvinę. Nieszczęsna jest jakby oderwana od świata, trwa w niewytłumaczonym półśnie, w jakieś katatonii.

W pierwszych minutach filmu widzimy Malvinę która pięknie wykonuje nastrojową pieśń przed publicznością. Szybkie, krótkie przejścia kamery na mężczyznę zerkającego zachłannym wzrokiem z małego okienka na cudowną śpiewaczkę, przywodzą na myśl „Upiora w operze”. Tu również mamy podziemia opery. Jeszcze moment a na twarzy tajemniczego mężczyzny zobaczymy znajomą maskę i usłyszymy płomienną arię tęsknoty i uwielbienia dla istoty o cudownym głosie.

Muzyka stopniuje grozę zbliżającej się tragedii. Nagle gaśnie światło. Na sali i scenie czyni się harmider. Malvina pada. Narzeczony dowiaduje się iż zmarła. Potem widzimy ciemne sceny, tajemniczą grę świateł. Malvina jest w jakimś pokoju. Malvina siedzi na ławce, skąd rozpościera się widok na bezkresne morze/ocean? Ławka i cała przestrzeń w tym ujęciu jest oblana światłem. Malvina jest w ciemnym stroju, na głowie ma długi czarny ażurowy kir. Widzimy wielkie ciemne smutne oczy. Oczy zranionego stworzenia które zawisło pomiędzy..., które zatraciło się w cierpieniu w niepojęty sposób podtrzymywanym przez doktora.

Felisbert uświadamia sobie iż Malvina przebywa w tym miejscu wbrew sobie. Zapragnął nieszczęsną wyrwać z rąk niezrównoważonego doktora. Akcja nabiera tempa. Doktor zamierza odtworzyć moment porwania czyli scena, śpiew. Do roli męskiej potrzebuje śpiewaka. Oznajmia stroicielowi iż świetnie się do tego nadaje. Ten jest zaskoczony. Pod wpływem rodzącego się uczucia odpowiedzialności za losy Malviny a także miłości podejmuje się tej roli. Nie ma pojęcia jak mroczny plan snuje szalony Droz. Odtwarzając tragiczną scenę chce upiec przysłowiowe dwie pieczenie przy jednym ogniu. Po pierwsze w sobie tylko znany sposób chce zetrzeć okruchy wspomnień tlące się w głowie Malviny co do „pierwszego wcielenia”, po wtóre co może i bardziej okrutne- odbiera głos Felisbertowi i zamyka go w swej najnowszej machinie.
Nieuchronny tragiczny finał widzimy w obrazach, słyszymy w towarzyszącej muzyce. Malvina śpiewa na scenie, Felisbert zapatrzony w jej neurotyczne oczy myśli tylko o tym jak wyrwać boskie stworzenie z nieboskiego świata, świata nie dla niej przeznaczonego. Spektakl odbywa się na świeżym powietrzu. Droz wita przybyłych gości, którzy zasiadają na krzesłach ustawionych wśród traw. Pomijając szczegółowy opis finału- a każdy element jest ważny by nie pogubić się w łańcuchu zdarzeń- Felisbert traci głos, by usłyszeć siebie w wynalazku Droza. Trzęsienie ziemi pochłania scenę, widzów. Kamera jest dosłownie roztrzęsiona oddając w ten sposób napięcie sytuacji. Część ujęć jest chaotyczna. Trudno nadążyć co się dzieje. Co przetrwało a co znikło.

A potem tylko cisza. A potem spokojna toń. Łódź leniwie płynąca. Jakaś szklana kula, a w niej ławka i tajemnicza kobieta w czarnym kirze. Wśród wód mały domek- niedomek z oszklonym frontem. W oknie-nieoknie owa szklana kula. Wszystko zapadło się i znikło. Została szklana kula- niemy świadek zdarzeń. A może to się nie zdarzyło? Może nigdy nie było Droza? Machin? Stroiciela?

Z produkcją braci Quay zetknęłam się po raz pierwszy. Film ten podobno powstawał baardzo długo. Każdy szczegół był rozebrany co do atomu, by następnie złożyć w misterną całość. Pełen ulotności, niedomówień, pragnień widzianych poprzez dym i szkło. Drgających w odbiciach niespokojnych błysków światła. Rozedrganych niczym wyjęte serce i położone na połyskującym metalowym stole. Każda sekunda filmu jest przesycona tragizmem niemożności spełnienia. Niemożności ucieczki od..., ucieczki do...

Filmu nie należy oglądać jak zwykły romans który nie został skonsumowany. Nie można opierać się na logice następstw zdarzeń. Nie należy dosłownie kojarzyć go z przywołanym „Upiorem w Operze”. Tu akcja jest wieloosiowa. Rozgrywa się głównie w wyobraźni widza posiłkowanej obrazami. Prawdziwy film każdy ogląda w sobie. Jest to kino inteligentne. Uważam iż jedna projekcja nie wystarczy. Jeśli chcemy dojść do jądra, należałoby go obejrzeć choć jeszcze raz.

Puenta: mój własny mikroświat jest przestrzenią w której wszystko może się zdarzyć. Może być Malvina i Droz i Felisbert. Jak powiedział kiedyś Adam Mickiewicz "Miej serce i patrzaj w serce!". Polecam film tym co lubią rozgryzać, rozbierać i dochodzi do sedna.

Autor: beatrix

OCENA: 10/10

Zdjęcie: Wikipedia

Twoja ocena: Brak Średnia: 8



Komentarze do filmu:
Pasek komentarzy top

ctrl + A ...

Pasek komentarzy top

gdzie jest przycisk by litery były czarne a tło białe, przeczytałem połowę ciekawej recenzji i się poddałem

Pasek komentarzy top

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.