Mówi się: do trzech razy sztuka i byłem bardzo ciekaw, czy faktycznie tak jest. Tyczy się to moich ostatnio zrecenzowanych filmów z rodzimej fabryki. Po dwóch niewypałach noszących tytuły „Weekend” i „Jak się pozbyć cellulitu”, ciężko było mi się skusić na kolejną polską produkcję. Jednak każdemu należy dać szansę, a jej wykorzystanie to całkowicie innym temat.
Hiszpańsko brzmiący tytuł „Los numeros” (dystrybutor Tim Film Studio) został wyreżyserowany przez Ryszarda Zatorskiego, twórcę takich przebojów ostatnich lat jak „Nigdy w życiu” czy „Tylko mnie kochaj”. Był okres kiedy komedie romantyczne zawładnęły polskimi kinami i z czasem nastąpił ich przesyt. Nie są to może produkcje bardzo wysokich lotów, jednak większość z nas widziało te filmy chociaż raz i zna dobrze ich treść. Jest to typowe kino dla damskiej części publiczności, chociaż mężczyźni wiedzą co w trawie piszczy.
Jeśli mowa o polskim filmie, to w większości przypadków jego obsada aktorska nie powinna być żadnym zaskoczeniem. „Los numeros” trochę odbiega od tej teorii, a jego producenci serwują nam aktorów mniej znanych i z pewnością jeszcze nie zmanierowanych. W głównej roli zobaczymy ulubieńca serialowych tasiemców Lesława Żurka. Ekranowymi towarzyszkami jest kobiece trio w osobach: Justyny Schneider, Tamary Arciuch i Weroniki Książkiewicz. Na marne są poszukiwania wielkich gwiazd, nawet w rolach epizodycznych, co daje nadzieję, że młode pokolenie pozytywnie wpłynie na jakość filmu.
Historia „Los numeros” opowiada o Kubie (Żurek), który jest dość nietypowym policjantem jak na polską rzeczywistość. Jeździ dobrym samochodem terenowym, modnie się ubiera i mieszka w eleganckim mieszkaniu. Tego typu wizerunek mundurowych pozostawię bez komentarza. Kuba prowadzący naprawdę wysoki poziom życia, dodatkowo trafia siedemnaście milionów złotych w loterii pokroju rodzimego Totolotka. Żeby było ciekawie, okazuje się, że szczęśliwy kupon jest fałszywy, a policjant zostaje oskarżony o próbę wyłudzenia niewyobrażalnych dla każdego z nas pieniędzy. Zaistniała sytuacja pobudza instynkt Kuby, który postanawia wyjaśnić całą sytuację. Podczas karkołomnego śledztwa na swojej drodze napotka trzy niewiarygodnie piękne kobiety, które urozmaicą policjantowi poszukiwanie prawdy.
Praca Zatorskiego znana jest z dużego i małego ekranu. Może jego produkcje nie świecą ambicją, jednak są gwarantem rozrywki na odpowiednim poziomie. „Los numeros” to ciekawa komedia kryminalna, której humor nie odstrasza czy nie obraża widza. Blisko półtoragodzinna historia opowiedziana jest przejrzyście, nie ma sceny wyrwanych z kontekstu i nie pasujących do całości. Wszystko oprawione jest muzyką, charakteryzującą konkretną scenę. Tempo filmu jest umiejętnie dostosowane to toczącej się akcji. Bohaterowie są sympatyczni i nie robią z siebie skończonych idiotów. Nieźle wypadł Lesław Żurek, któremu może w końcu uda się odciąć metkę serialowego łamacza serc. Ciekawie wypadła debiutantka Justyna Schneider, która zapowiada się na dobrą aktorkę, byleby nie wpadła w szpony polskiego "celebrytyzmu".
„Los numeros” zebrał mocne cięgi od krytyków filmowych, którym poziom polskiego kina zaczyna bardzo doskwierać. Widzowie także nie pozostawili suchej nitki na tej produkcji. Ja się wyłamię i wystawię tej produkcji pozytywną opinię. Jest ciekawie i śmiesznie, a czasami zagadkowo. „Los numeros” jak na rodzimy wyrób prezentuje się dobrze, chociaż zawsze znajdą się malkontenci tematu. Jest wiele innych filmów, o których nie można powiedzieć żadnego dobrego słowa, a Ryszard Zatorski postarał się, aby jego produkcja mogła się obronić. W moim mniemaniu dała sobie radę.
Autor: Łukasz Grudzień
Zdjęcie: losnumeros.tvn.pl
Komentarze do filmu:
Typowy polski film ostatnich lat...nie chodzi o nic i tak naprawde nic sie nie dzieje...słaby
dobry
Dodaj nową odpowiedź