Bolesław Prus jest znanym pisarzem. Jego wprawne i spostrzegawcze oko przelało na papier wiele myśli które stworzyły interesujące obrazy. Obrazy-historie. Dosłownie i w przenośni. Możemy sporo dowiedzieć o ówczesnych pisarzowi czasach.
„Lalka” to książka niezwykła w dorobku pisarza. Pierwotny tytuł miał brzmieć „Trzy pokolenia”. Poprzez pryzmat szalonej miłości imć Wokulskiego do zjawiskowej panny Łęckiej nakreślona jest zmiana epok. Epoka pary i żelaza zastępuje epokę podziałów na bogatych i biednych w rozumieniu pochodzenia: szlachta, mieszczaństwo, plebs. Epoka pełna muślinów, ciężkich kotar, obowiązkowego pianina w każdym szanującym się domu- epoka zmierzchu. Epoka żelaznej kolei, telegrafu, żarówki Edisona- epoka świtu. Przez czas jakiś te epoki się przenikają. Nie jest im dane jednak współtrwanie. Nie stworzą idealnej symbiozy. Postęp nie patrzy z sentymentem w przeszłość. Jest egocentrykiem.
Każda z postaci pierwszo- i drugoplanowych ma swoje miejsce które nie ma jedynie związku ściśle związanego z fabułą. Każda jest komponentą społeczeństwa. Z tych klocków powstał wierny obraz społeczeństwa końca XIX wieku.
Wokulski - dorobkiewicz/pozytywista/romantyk. W czasach muślinu, jeśli było się tylko dorobkiewiczem, nie było się mile widzianym w warstwie „dobrze urodzonych”. Poznajemy go jako osobę o nienagannych manierach, lecz o posępnej twarzy. Jest nieprzystępny, nieufny. Jak dziki zwierz czuwa, bowiem w każdej chwili może pojawić się jakieś niebezpieczeństwo. Urodził się prawdopodobnie w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Pracował jako subiekt. Postanowił się kształcić. W dzień pracował, w nocy się uczył. Jego postać jest wielowarstwowa. W końcowych scenach mocno jest podkreślona niszcząca siła miłości, uczucia które doprowadziło go na skraj rozpaczy.
Ignacy Rzecki - leciwy subiekt działający w handlu. Poczciwy człek, zakochany w Napoleonie. W jego wizji świata. Jest idealistą przywiązanym do epoki zmierzchu. Jest związany z Wokulskim. Ich znajomość trwa długo. Rzecki pisze pamiętnik i to on jest jakby głównym rytmem narracji, przetykany w fabule różnymi bieżącymi wtrąceniami z życia bohaterów.
Izabela Łęcka - przedstawicielka arystokracji, choć z portfelem który należało podreperować. Izabela jest kobietą piękną, rozpieszczoną, w gruncie rzeczy znudzoną wszystkim. To ojciec głowi się jak spłacać zobowiązania. Izabela bawi się. Nie przejmuje się. Dziwi się że trzeba sprzedać drogie serwisy. Nie rozumie brutalnych reguł finansjery.
Pani Stawska - kobieta piękna o jasnym sercu. Żyje w biedzie z córką i teściową. Mąż opuścił kraj.
Krzeszowscy - skłóceni. Baronowa odeszła od małżonka po śmierci córki. Chciała odkupić kamienicę Łęckich w której zresztą mieszkała. Jednak zaślepiony miłością Wokulski kupuje nieruchomość. Krzeszowski sprzedaje swą klacz baronowej ta z kolei robi interes z Wokulskim.
Prezesowa Zasławska - bogata arystokratka, chce pomagać chłopom. W przeszłości kochała się w stryju Wokulskiego.
Oprócz tych postaci są inne jedne bardziej godne, drugie mniej. Są próżniacy, lichwiarze, cwaniacy, ale i naukowcy. Tyle książka.
Jerzy Has z dzieła pisanego stworzył dzieło filmowe. Dla mnie osobiście naprawdę piękne. Miałam niedawno przyjemność zobaczyć ten obraz w kinowej sali podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty w cyklu retrospektywy Jerzego Hasa. Dla mnie była to osobista retrospektywa. Wróciłam do czasów gdy świat był dla mnie dziecka- prosty. Jego rytm wyznaczały święta. Oczekiwania od choinki do choinki. Wówczas czas płynął inaczej. Jako dziecko postrzegamy świat z innej perspektywy. Nie trzeba się martwić o nic. Ewentualnie o rozbite kolano przy łażeniu po płotach, podkradaniu jabłek z sadu nowych sąsiadów- dla nas małolatów to był wyczyn i wydarzenie :) Miało się oczywiście swoje drzewa owocowe, ale taka eskapada z dreszczykiem- jest co wspominać.
W ciemnej sali kinowej oglądałam ze wzruszeniem kolejne obrazy, twarze. Zawsze chciałam zobaczyć „Lalkę” na dużym ekranie. Jak zwykle w swych filmach Has wprowadził nas wprawną ręką w sam środek akcji. Dotykał najczulszych strun w swych bohaterach, wydobywał z nich to co najlepsze- kwintesencję człowieka z jego wszystkimi dobrymi i złymi przywarami. Z jego lękami, radościami, słabościami. Stworzył mistrzowską mieszankę filmową poprzez odpowiednie dozowanie napięcia, poprzez płynną pracę kamery która podkreślała w zbliżeniach twarzy najważniejsze momenty. Niczym wytrawny kierowca samochodu pędzącego z ogromną prędkością porywał nas w tę drogę skręcając miękko ale i gwałtownie gdy było to wskazane. Czasem gwałtownie hamował- zmuszając nas do głębszego przyjrzenia się danej scenie, postaci. Zmuszał do myślenia i przeżywania. Zmuszał do opowiedzenia się za którąś ze stron. Nie pozwolił być obojętnym. W filmie zagrała plejada gwiazd kina polskiego z najwyższej półki- dzięki czemu gra pozwalała zlać się w jedno z rolą. Nie czuło się „grania”. Oni tu byli- kochali, nienawidzili, zyskiwali i tracili. Oprócz obsady, równie ważna jest scenografia. Miejsca gdzie nagrywano poszczególne sceny. Obraz ten jest prawdziwą ucztą dla oka pod względem architektury starej Warszawy. Jej tamtejszy klimat oddany jest bardzo realistycznie. Niemalże można poczuć zapach kurzu wzniecanego przez pędzące dorożki.
Podsumowując - film niezwykły. Dzięki oku kamery znajdujemy się w zaczarowanej dorożce i mkniemy przez seans- nie czując upływu czasu, a w uszach tylko dzwoni: „Zaczarowana, dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń”.
Autor: beatrix
OCENA: 10/10
Dodaj nową odpowiedź