Harry Potter and the Deathly Hallows

Pamiętam jak dziś kiedy w 2002 roku do kin weszła pierwsza część Harrego Pottera i pamiętam jak dziś kiedy wysypywałem na podłogę popcorn i zakładałem sobie kubełek na głowę w obawie że jeden z czarnych charakterów wyjdzie z ekranu. Dziś mam już trochę więcej lat i jedyne moje uczucia które okazywałem na tym filmie to… zachwyt oraz smutek pod koniec filmu. A na kolejną część będę musiał czekać aż do wakacji przyszłego roku.
Reżyserem tej części jak i poprzedniej części i "Zakonu Feniksa" jest David Yates. Niezbyt lubię tego reżysera bo moim skromnym zdaniem spieprzył "Księcia półkrwi" oraz "Zakon feniksa". W sumie to z "Księciem..." to był o tyle kłopot że w nie było tam jasno określonego celu... w poprzednich częściach Harry do czegoś dążył od początku, tutaj fabuła była dość rozwlekła. Niemniej szósta, „książkowa” część Harry'ego była według mnie najlepsza. Ale mniejsza z tym.

Od części piątej zaczyna się nieco chaotycznie, bo Yates mocno okroił wszystkie filmy o Harrym które wyszły z pod jego oka. W sumie to wydaje mi się że piątkę i szóstkę o wiele lepiej nakręcił by Alfonso Cuaron który w części trzeciej pozwolił naszej trójce podrosnąć… zresztą nie tylko im. Wszyscy sprawiają wrażenie takich podlotków.

Mimo tego że dość zjechałem tego reżysera to muszę mu pogratulować. Wybronił się swym najnowszym dziełem, jakim jest pierwsza część siódmej odsłony przygód o już nie tak młodym czarodzieju. Film co prawda jest tak jak jego poprzednie części mocno okrojony fabularnie, ale i tak nie jest źle. Powiem inaczej, jest rewelacyjnie. Harry, Ron i Hermiona są przedstawieni już jako dorośli. Nie jest to już ta grupka dzieciaków z poprzednich części. Może to w sumie dlatego że akcja nie toczy się w Hogwarcie a jest rozsiana po całej Anglii.
Film jest o wiele bardziej dojrzały, była nawet taka scena przy której myślałem że dojdzie do jakiegoś aktu pomiędzy bohaterami. I nie chcę wam tutaj zamieszczać spoilerów bo film naprawdę warto oglądnąć, ale chodzi mi o scenę kiedy pojawia się Ron i próbuje on zniszczyć Horkruksa. W prawdzie dylematy moralne i miłosne rozterki pojawiały się już we wcześniejszych częściach to tutaj pojawiają się one znacznie częściej i są one o wiele bardziej intensywne. Scena kiedy Harry i Ron się kłócą między sobą jest przedstawiona bardzo realistycznie. Gdybym nie znał fabuły, ani problematyki Harry'ego Pottera mógłbym śmiało zakwalifikować tą część jako dramat obyczajowy.

Miałem do wyboru aż trzy wersje językowe. Co mnie podkusiło żeby wybrać akurat tę z dubbingiem! (który swoją drogą jak zwykle był żenujący i bardzo nieudany). Nie będę się na ten temat rozpisywał ale dobrze wam radzę, jeżeli chcecie oglądnąć tą część Pottera i poczuć ten klimat oglądnijcie wersję z napisami. No chyba że ktoś wybiera się z dziećmi lub nie umie czytać. Wtedy wskazany jest dubbing.

Jeszcze tak tytułem zakończenia. Jak ma się sprawa z obsadą i jak oni wypadli. Po Fiennesie (Voldemort) jak zwykle mogłem spodziewać się najlepszego. I choć było go wyjątkowo mało to i tak nieźle wypadł. Do Rickmana (Severus Snape) nic nie mam, także bardzo dobry aktor. Nasza trójka… Grint, Watson i Radcliffe. Ron pierwszy raz został przedstawiony jako ktoś kto nie tylko umie łamać różdżki i wpadać w kłopoty. Hermiona jak zwykle przemądrzała a Harry'emu puścił się zarost.
To w sumie tyle… zachęcam do oglądnięcia tego filmu. I czekamy na następną część, która będzie już w lipcu następnego roku.

Autor: Kacper Anonimek

OCENA: 7/10

Zdjęcie: Wikipedia

Twoja ocena: Brak Średnia: 8.3

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.