Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry. Emir Kusturica zawitał wczoraj do filmowej Łodzi. Aż wstyd się przyznać, nie widziałem jednak wcześniej żadnego z jego filmów. Na konferencji i spotkaniu studentów z reżyserem jednak się pojawiłem, wychodząc z niej, wiedziałem już, że jeszcze dzisiaj muszę zapoznać się z jego filmami. W drodze losowania między czterema najbardziej znanymi dziełami – Undergroundem, Czarnym kotem, białym kotem, Arizona Dream i Czasem Cyganów padło na pozycję numer dwa.
O czym traktują więc kontrastujące ze sobą koty? Historia na pierwszy rzut oka wydaje się być prosta i nieskomplikowana. Biedny Cygan Matko Destanov, będący życiowym nieudacznikiem, postanawia zrobić intratny interes związany z transportem benzyny. By plan został zrealizowany, Matko musi pożyczyć pieniądze od lokalnego gangstera Dadana. Zostaje ostatecznie, zgodnie z cygańskim stereotypem oszukany i zobowiązany do spłacenia mafii długu. Dadan, okazując litość, proponuje umorzenie długu, pod jednym jednak warunkiem. Syn Matko musi ożenić się z karłowatą córką gangstera - Afrodytą. Młodzi nie mają się jednak ku sobie.
W szerszym aspekcie film mówi zaś po prostu o urokach życia, w którym wszystko zmienia się co chwila jak w przysłowiowym kalejdoskopie. Raz pływasz po powierzchni, to znowu jesteś na dnie. Raz jest dobrze, raz źle, raz jesteś czarnym kotem, raz białym. Wszystko to pokazane w cygańskich realiach. Nie zabrakło więc suto zakrapianych imprez, specyficznych żartów, kanciarstwa, groteski, czarnego humoru i kapitalnej muzyki. Kusturica zaserwował nam kino całkowicie odmienne od hollywoodzkiej papki - i dobrze! Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, odkryjemy nawet w tym wszystkim sporo polskości.
Perfekcyjnie dobrani, choć nie znani przeciętnemu widzowi aktorzy wywiązali się ze swych zadań idealnie. Każda postać ma w sobie to coś, co czyni ją wyjątkową. Największe wrażenie zrobił na mnie Srdjan Todorovic wcielający się w rolę gangstera Dadana. Niektóre sceny z jego udziałem, chociażby wycieranie się gęsiami, aż proszą się o parokrotne obejrzenie. Niewiele gorszy był Bajram Severdzan – filmowy Matko i grający jego syna Florijan Ajdini.
Dobrze się stało, że tak barwne postacie umiejscowione zostały w równie kolorowej scenografii wesołych wsi i małych miasteczek cygańskich. W tle ciągle się coś dzieje, ganiają się koty, szczypią gęsi, świnia podjada trabanta, ludzie tańczą lub upijają do nieprzytomności a przywiązana do drzewa (sic!) orkiestra dęta gra ile wlezie. Kusturica określa taki obraz psychologią sytuacji, stwierdzając, że w obecnym kinie nie ma miejsca i czasu na zbyt głęboką psychologię postaci. Uważa, że ta jest nazbyt nudna. Z takim stwierdzeniem można się zgadzać lub nie i choć nie podzielam opinii reżysera, to przyznać muszę, iż jego "psychologia sytuacji" w tym wypadku tworzy film. Obraz przykuwa uwagę, rozśmiesza i zaskakuje co chwila. Bez tylu akcentów i dodatków dzieło nie byłoby aż tak zabawne, a o to przecież w komedii chodzi!
Całości dopełnia doskonała muzyka. Czym byłby bowiem film o Cyganach bez cygańskiej muzyki? Szczególnie film z weselem w tle! Pustą skorupką jedynie. Dlatego też każda niemal scena wypełniona jest charakterystyczną, w przeważającej mierze skoczną, skrzypcową, czasami kocią muzyką. Ścieżka dźwiękowa doczekała się zresztą albumowego wydania, na które składa się 19 tracków. Polecam w szczególności takie kawałki jak Bubamara, Pitbull, czy Jek Di Tharin. Warto wspomnieć, iż Kusturica sam jest muzykiem. Przyznał się zresztą, iż na graniu z No Smoking Orchestra zarabia więcej niż na kręceniu filmów, warto posłuchać!
Czy jest więc coś co w filmie drażni? Tak. Po pierwsze, jak na produkcję z 1998 roku, spodziewałem się nieco lepszej jakości obrazu. Porównując "Czarnego kota, białego kota" z innymi wytworami z tych czasów, datowałbym go raczej na rok 1985. Po drugie, film momentami się dłuży – ostatecznie trwa zresztą ponad dwie godziny. Po trzecie zaś, fabuła niekiedy nazbyt się komplikuje i potrzeba chwili by na spokojnie poukładać jej elementy. Chociaż, to może wina trzech piw i późnej pory, o której przyszło mi z "kotami" się zmierzyć. Ostatecznie daję 7 oczek na 10, a do filmów Emira Kusturicy z pewnością jeszcze powrócę!
reżyseria: Emir Kusturica
czas: 127 min
Autor: Błażej Kopera
Ocena: 7/10
Dodaj nową odpowiedź