ocena
6.25
Crna mačka, beli mačor

Nie przyszła góra do Mahometa, Mahomet przyszedł do góry. Emir Kusturica zawitał wczoraj do filmowej Łodzi. Aż wstyd się przyznać, nie widziałem jednak wcześniej żadnego z jego filmów. Na konferencji i spotkaniu studentów z reżyserem jednak się pojawiłem, wychodząc z niej, wiedziałem już, że jeszcze dzisiaj muszę zapoznać się z jego filmami. W drodze losowania między czterema najbardziej znanymi dziełami – Undergroundem, Czarnym kotem, białym kotem, Arizona Dream i Czasem Cyganów padło na pozycję numer dwa.

O czym traktują więc kontrastujące ze sobą koty? Historia na pierwszy rzut oka wydaje się być prosta i nieskomplikowana. Biedny Cygan Matko Destanov, będący życiowym nieudacznikiem, postanawia zrobić intratny interes związany z transportem benzyny. By plan został zrealizowany, Matko musi pożyczyć pieniądze od lokalnego gangstera Dadana. Zostaje ostatecznie, zgodnie z cygańskim stereotypem oszukany i zobowiązany do spłacenia mafii długu. Dadan, okazując litość, proponuje umorzenie długu, pod jednym jednak warunkiem. Syn Matko musi ożenić się z karłowatą córką gangstera - Afrodytą. Młodzi nie mają się jednak ku sobie.

W szerszym aspekcie film mówi zaś po prostu o urokach życia, w którym wszystko zmienia się co chwila jak w przysłowiowym kalejdoskopie. Raz pływasz po powierzchni, to znowu jesteś na dnie. Raz jest dobrze, raz źle, raz jesteś czarnym kotem, raz białym. Wszystko to pokazane w cygańskich realiach. Nie zabrakło więc suto zakrapianych imprez, specyficznych żartów, kanciarstwa, groteski, czarnego humoru i kapitalnej muzyki. Kusturica zaserwował nam kino całkowicie odmienne od hollywoodzkiej papki - i dobrze! Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, odkryjemy nawet w tym wszystkim sporo polskości.

Perfekcyjnie dobrani, choć nie znani przeciętnemu widzowi aktorzy wywiązali się ze swych zadań idealnie. Każda postać ma w sobie to coś, co czyni ją wyjątkową. Największe wrażenie zrobił na mnie Srdjan Todorovic wcielający się w rolę gangstera Dadana. Niektóre sceny z jego udziałem, chociażby wycieranie się gęsiami, aż proszą się o parokrotne obejrzenie. Niewiele gorszy był Bajram Severdzan – filmowy Matko i grający jego syna Florijan Ajdini.

Dobrze się stało, że tak barwne postacie umiejscowione zostały w równie kolorowej scenografii wesołych wsi i małych miasteczek cygańskich. W tle ciągle się coś dzieje, ganiają się koty, szczypią gęsi, świnia podjada trabanta, ludzie tańczą lub upijają do nieprzytomności a przywiązana do drzewa (sic!) orkiestra dęta gra ile wlezie. Kusturica określa taki obraz psychologią sytuacji, stwierdzając, że w obecnym kinie nie ma miejsca i czasu na zbyt głęboką psychologię postaci. Uważa, że ta jest nazbyt nudna. Z takim stwierdzeniem można się zgadzać lub nie i choć nie podzielam opinii reżysera, to przyznać muszę, iż jego "psychologia sytuacji" w tym wypadku tworzy film. Obraz przykuwa uwagę, rozśmiesza i zaskakuje co chwila. Bez tylu akcentów i dodatków dzieło nie byłoby aż tak zabawne, a o to przecież w komedii chodzi!

Całości dopełnia doskonała muzyka. Czym byłby bowiem film o Cyganach bez cygańskiej muzyki? Szczególnie film z weselem w tle! Pustą skorupką jedynie. Dlatego też każda niemal scena wypełniona jest charakterystyczną, w przeważającej mierze skoczną, skrzypcową, czasami kocią muzyką. Ścieżka dźwiękowa doczekała się zresztą albumowego wydania, na które składa się 19 tracków. Polecam w szczególności takie kawałki jak Bubamara, Pitbull, czy Jek Di Tharin. Warto wspomnieć, iż Kusturica sam jest muzykiem. Przyznał się zresztą, iż na graniu z No Smoking Orchestra zarabia więcej niż na kręceniu filmów, warto posłuchać!

Czy jest więc coś co w filmie drażni? Tak. Po pierwsze, jak na produkcję z 1998 roku, spodziewałem się nieco lepszej jakości obrazu. Porównując "Czarnego kota, białego kota" z innymi wytworami z tych czasów, datowałbym go raczej na rok 1985. Po drugie, film momentami się dłuży – ostatecznie trwa zresztą ponad dwie godziny. Po trzecie zaś, fabuła niekiedy nazbyt się komplikuje i potrzeba chwili by na spokojnie poukładać jej elementy. Chociaż, to może wina trzech piw i późnej pory, o której przyszło mi z "kotami" się zmierzyć. Ostatecznie daję 7 oczek na 10, a do filmów Emira Kusturicy z pewnością jeszcze powrócę!

reżyseria: Emir Kusturica
czas: 127 min

Autor: Błażej Kopera

Ocena: 7/10

Twoja ocena: Brak Średnia: 6.3

Dodaj nową odpowiedź

WskazówkiWskazówki
CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na poniższym obrazku.
By submitting this form, you accept the Mollom privacy policy.

Serwis używa plików cookie, które są niezbędne do komfortowego korzystania z portalu, m.in. utrzymania sesji logowania. Możesz w dowolnej chwili zmodyfikować ustawienia cookie w swojej przeglądarce. Aby dowiedzieć się więcej przeczytaj informacje o cookie.