W życiu najważniejsza jest przyjaźń. To ona kształtuje charakter człowieka, wzbogaca jego życie. Dla prawdziwego przyjaciela ludzie są w stanie zrobić naprawdę dużo. Główni bohaterowie filmu Chłopiec w pasiastej piżamie w reżyserii Marka Hermana wiedzą o tym najlepiej. Film ten jest piękną opowieścią o przyjaźni dzieci, które nie oceniają człowieka po wyglądzie, ale sięgają do jego duszy.
Kapitan Colter Stevens, żołnierz z wzorowym przebiegiem służby, budzi się pewnego dnia w ciele nieznanego sobie człowieka, jadąc chicagowską kolejką podmiejską. Po jakimś czasie odkrywa, iż jest to część misji mającej na celu odkrycie tożsamości terrorysty, który… już dokonał zamachu. Okazuje się, że Stevens jest częścią rządowego eksperymentu nazwanego „Source Code”, czyli programu, który umożliwia przeniesienie się w czasie i przejęcie czyjejś osobowości na osiem ostatnich minut życia danej osoby.
Z zaciekawieniem śledziłam rozdanie Złotych Globów mimo tego, iż niektórych nominowanych filmów nie miałam możliwości oglądać. Trzymałam kciuki za "Avatara" choć chyba niepotrzebnie, gdyż doskonale sobie poradził. Zbliżają się Oskary, a ja zmieniłam swój typ. Nie wiem czy urok osobisty i powalający uśmiech głównego bohatera. Czy może sentyment do ukochanego filmu z lat młodości o lekarzach z ostrego dyżuru, zmusza mnie do tego, aby z całych sił kibicować filmowi Jasona Reitmana „W chmurach” z Georgem Clooneyem w roli głównej.