Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć tą recenzję, w końcu "Wszystko w porządku" to strasznie pokręcony film. Nie, nie jest to kino ani trudne do zrozumienia, ani jakoś specjalnie ambitne. Ale ma w sobie taką pozytywną energię. Momentami płaczemy, a chwilami nie możemy powstrzymać się od śmiechu. Nie wiem czemu ale oglądając ten film, miałem wrażenie że przed oczami na ekranie widzę film pt. „Stosunki międzymiastowe” (Nanette Burstien) lecz w nieco ulepszonej wersji. Tematyka trochę inna, ale także mamy te wszelkie łóżkowe wstawki. Między bohaterami już niby skończone, ale w następnej scenie, znów widzimy ich razem w łóżku.
Początek jak z dobrze zapowiadającego się horroru. W takie rejony przeniósł widza Martin Scorsese w swoim kolejnym thrillerze pt. „Wyspa Tajemnic”. Do tak mrocznych obszarów ten jeden z największych reżyserów współczesnego kina w swojej twórczości jeszcze nie docierał.
Chcąc swoje spostrzeżenia dotyczące tego obrazu ubrać w metaforę to mógłbym go porównać do balonu który nadmuchiwany powiększa się do coraz większych rozmiarów i unosi szybko do góry. Jest jednak nieszczelny i w miarę upływu czasu coraz niżej dryfuje nad ziemią.