Coraz częściej w kinie - zwłaszcza amerykańskim- pojawia się tendencja na przenoszenie komiksu na ekran. Czasem jest to udana próba, a czasem nie. Dlatego też z dużym sceptycyzmem zasiadłam do oglądania filmu „Sin City. Miasto grzechu” Roberta Rodrigueza. I muszę przyznać, że byłam zaskoczona.
„Poznaj naszą rodzinkę” to już trzecia odsłona perypetii rodzin Focker’ów i Byrnes’ów. Jack Byrnes po raz kolejny stanie przed szansą rozbicia małżeństwa jego ukochanej córeczki Pam z nieco niefrasobliwym pielęgniarzem Gregiem. Były agent CIA stanie na głowie oraz poruszy niebo i ziemię by tylko rozdzielić kochającą się parę, ponieważ uważa, że jego córka zasługuje na kogoś lepszego na przykład na jej byłego chłopaka Kevina, który w przeciwieństwie do Grega zarabia duże pieniądze i robi wielką karierę.
"Maczeta" miała z założenia pociachać publiczność na kawałki, aby trudno było się odnaleźć i pozbierać po seansie. Ale jak tego dokonać przy maczecie wykonanej z lichej stali (nie mylić z litą) do tego tępej i zardzewiałej? Nie, nie zostaję teraz obojętny na nową produkcję Rodrigueza, powiem nawet, że żałuję cennego czasu, który na nią poświęciłem. A mogłem przecież zrobić tyle ciekawszych rzeczy...
Wydaje mi się, że widzowie podzielą się na dwie grupy mocno obstające przy swojej opinii. Jedna określi film jako totalną żenadę wystawiając notę coś pomiędzy 2 a 4.