Jackie Chan gra Boba Ho - nieudacznika, frajera w ulizanych włosach i okularach. Brakuje mu gustu, chodzi ciągle w wytartym swetrze. Jest nudnym sprzedawcą długopisów nic wiec dziwnego, że dzieci jego ukochanej nie darzą go szacunkiem i sympatią. Jednak kobieta, która potrzebuje statecznego i ułożonego mężczyzny u swojego boku, uwielbia z nim spędzać czas. Pewnego razu niespodziewanie musi wyjechać i zostawia wściekłe i bardzo złe dzieci ze swoim nieudolnym sąsiadem.
No tak zapomniałam wspomnieć, że pod przykrywką grzecznego i miłego sąsiada, kryje się agent CIA. Kiedy wszytko zaczyna się układać i dzieciaki zaczynają traktować go po przyjacielsku pojawia się jego największy wróg, który przysparza naszemu agentowi wiele problemów.
Komedii akcji w wykonaniu Jackie Chana chyba nikomu nie trzeba przedstawiać ani specjalnie rekomendować. Gdy dorzucimy do niego Owena Wilsona (m.in. „Armagedon”, „Anakonda”, „Poznaj mojego tatę”) możemy być pewni porządnego kina. I tak właśnie jest tez w tym przypadku. Dostajemy naprawdę porządny kawał amerykańskiej kinematografii z niesamowitymi scenami walki i jeszcze lepszym humorem.
Co nieco o fabule.
Fabuła, jak to przeważnie bywa w takich filmach, jest prosta niczym scenariusze komedii z Louis de Funès’em. Jest jeden wątek główny, który jest tylko torem po którym toczą się akcje mające na celu rozśmieszyć odbiorcę.