"Maczeta" miała z założenia pociachać publiczność na kawałki, aby trudno było się odnaleźć i pozbierać po seansie. Ale jak tego dokonać przy maczecie wykonanej z lichej stali (nie mylić z litą) do tego tępej i zardzewiałej? Nie, nie zostaję teraz obojętny na nową produkcję Rodrigueza, powiem nawet, że żałuję cennego czasu, który na nią poświęciłem. A mogłem przecież zrobić tyle ciekawszych rzeczy...
Wydaje mi się, że widzowie podzielą się na dwie grupy mocno obstające przy swojej opinii. Jedna określi film jako totalną żenadę wystawiając notę coś pomiędzy 2 a 4.