Pamiętam jak dziś kiedy w 2002 roku do kin weszła pierwsza część Harrego Pottera i pamiętam jak dziś kiedy wysypywałem na podłogę popcorn i zakładałem sobie kubełek na głowę w obawie że jeden z czarnych charakterów wyjdzie z ekranu. Dziś mam już trochę więcej lat i jedyne moje uczucia które okazywałem na tym filmie to… zachwyt oraz smutek pod koniec filmu. A na kolejną część będę musiał czekać aż do wakacji przyszłego roku.
Reżyserem tej części jak i poprzedniej części i "Zakonu Feniksa" jest David Yates. Niezbyt lubię tego reżysera bo moim skromnym zdaniem spieprzył "Księcia półkrwi" oraz "Zakon feniksa". W sumie to z "Księciem..." to był o tyle kłopot że w nie było tam jasno określonego celu... w poprzednich częściach Harry do czegoś dążył od początku, tutaj fabuła była dość rozwlekła. Niemniej szósta, „książkowa” część Harry'ego była według mnie najlepsza. Ale mniejsza z tym.